Zawody w naszym kole na ten sezon się skończyły, ale to nie oznacza jego końca. Nasz okręg wybrał nasze koło do pomocy w organizacji I Tury Spinningowych Teamowych Mistrzostw Okręgu na jeziorze Wonieskim. Zawody zostały jednak rozszerzone o sąsiedni zbiornik Jezierzyce ze względu na frekwencję, która osiągnęła potężne rozmiary. Do zawodów zgłosiło się 51 dwuosobowych drużyn z całego okręgu, co oznaczało że na miejscu zbiórki pojawi się ponad 100 osób.
Na szczęście nasze koło sędziami stoi i mogliśmy wystawić konkretną reprezentację sędziowską do pilnowania wygłodniałych konkretnych ryb zawodników. Już od wczesnych, sobotnich godzin porannych na stanicy Gryżynka panuje ruch i na każdym kroku można spotkać wędkarzy z czołówkami szykujących swoje jednostki pływające do rozpoczęcia batalii. Przybywa oczekiwany sędzia główny i w stanicy przy kawie, herbacie i świeżutkim placuszku z pobliskiego ośrodka Wodnik otwiera się sekretariat zawodów, gdzie zawodnicy mogą pobrać zestaw startowy w postaci karty startowej, numerka, wody do picia oraz kamizelki sygnalizacyjnej. Zbiórka przebiega sprawnie i po pół godzinie już prawie wszyscy się zgłosili. Okazuje się, że z różnych powodów na starcie nie zjawiają się 2 teamy. Po zawodach okazuje się, że to ich wielka strata. Wszystko rozdane, więc komisja sędziowska zbiera się na stanicy żeglarskiej, gdzie odbędzie się rozpoczęcie i wypuszczanie łodzi do batalii. Sędzia główny kol. Aleksander Andrejczuk uroczyście otwiera zmagania i przedstawia zebranych zasady i godziny rywalizacji. Zawodnicy w łodziach przygotowani i punktualnie o godzinie 7.30 rozpoczyna się wypuszczanie w kolejności wg listy startowej. Ze względu na długą listę łodzie wypuszczane są do 15 sek. Na szczęście cała akcja przebiega sprawnie i po niecałych 15 minutach wszyscy są już na wodzie nierzadko w miejscach, gdzie chcą rozpocząć rywalizację. Frekwencja jest bardzo duża, co pomaga przy pilnowaniu zawodników, bo jak wiadomo nikt nie upilnuje zawodnika lepiej niż kolega obok. Wybija godzina 8.00 i rozpoczyna się siedmiogodzinny maraton czesania wody. W tym czasie organizatorzy i sędziowie mają swój czas. Organizatorzy na zajęcie się biurokracją i upominkami, a sędziowie na krótką odprawę oraz wypłynięcie na wodę. Komisja się podzieliła i łodzie wypływają. Ze względu na małe zaniedbanie ze strony okręgu nie otrzymali zgody na pływanie łodzią z silnikiem spalinowym, dlatego też sędziowie przemieszczają się za pomocą łódek wyposażonych w silniki elektryczne. Nie mija wiele czasu i już widać pierwsze żółte kamizelki na wodzie, co sygnalizuje złowioną rybę, którą drużyna chce przedstawić do miary. Padają pierwsze okonie, szczupaki, ale też szczęśliwcy mają już do okazania „sportowe” sandacze. Ryba żeruje intensywnie, dlatego też nie dziwi sędziów, kiedy podpływając do jednej z łodzi na końcu jeziora po upływie niecałej godziny jeden z teamów może pochwalić się okazałym kompletem. Na zawodach spinningowych komplet oznacza 15 ryb przedstawionych do miary. W miarę upływu czasu komisje sędziowskie mają co robić. Jedynym problemem jest dość silnie wiejący wiatr, który utrudnia przemieszczanie pomiędzy łodziami. Większość zawodników dziwi fakt, że sędziowie pływają na „elektrykach”, a skutkuje to wyczerpaniem jeszcze przed połową zawodów 3 akumulatorów, a mają co robić. Sędziowie spływają na regenerację akumulatorów, tych elektrycznych jak i własnych. Warunki pogodowe nie ułatwiają pracy tego dnia. Mimo, że po wichurach w czwartek i piątek, wiatr zelżał to i tak fala przy większej prędkości potrafi przelać się przez burtę. Sędziowie wypływają po raz drugi i po krótkiej przerwie pracy mają jeszcze więcej niż za pierwszym razem. Żółtych kamizelek narosło jak grzybów po deszczu, a co ciekawsze prawie każda oznacza złapanego co najmniej jednego esoxa. Zbliża się godzina zakończenia zawodów, tak więc na stanicy rozpoczyna się ruch. Karty spływają do sekretariatu, gdzie zawodnicy mogą odebrać zestaw upominków od organizatora, a następnie mogą posilić się w sąsiadującym ze stanicą ośrodku Wodnik. Gorąca grochówka oraz drugie danie jednak nie rozgrzewa tak jak nieoficjalne wyniki przedstawione przez sędziego zawodów. Wszyscy najedzeni i rozgrzani czekają na ceremonie. Warto wspomnieć w tym miejscu, że kompletów nie było zbyt wiele i nie zawsze oznaczały wysoką lokatę, ale złapane tego dnia ryby robiły wrażenie. Wystarczy wspomnieć fakt, że sklasyfikowano 240 ryb, w tym aż 62 szczupaki, 170 okoni i 4 kapryśne tego dnia sandacze. Największa ryba przerosła też oczekiwania organizatorów. Ku zdziwieniu sędziów pierwszy raz zabrakło miarki. Wrażenie takie zrobił szczupak o długości ponad 84 cm. Rozpoczyna się ceremonia, gdzie wiceprezes okręgu wręcza najlepszej 6 teamów dyplomy oraz upominki no i pierwszej trójce puchary za najlepsze wyniki. Chwilo trwaj chciałoby się rzec, ale jeszcze puchar za największą rybę i chwila dla fotoreporterów. Wszyscy z uśmiechami na twarzy powoli zaczynają zbierać się do wyciągania łodzi. W tym czasie komisja sędziowska zadowolona ze swojej pracy, gdyż żadnych protestów nie zgłoszono powoli zaczyna zbierać swoje oprzyrządowanie. W ten sposób, zawody przebiegły bardzo sprawnie, pomijając fakt niedopatrzenia ze strony okręgu braku łodzi z silnikiem spalinowym dla sędziów. A oto zwycięzcy zawodów:
I miejsce – PYRLANDIA TEAM w składzie: MULARSKI MARCIN i MACHOWICZ PIOTR – 7030 punktów, 15 ryb (okoń 11 szt., szczupak 4 szt.) II miejsce – BARAKUDA TEAM 2 w składzie: MICHALAK RADOSŁAW i PRZYBYLSKI GRZEGORZ – 6560 punktów, 5 ryb ( okoń 1, szczupak 4 ) III miejsce – NOWAK – BRUCZYŃSKI TEAM w składzie: NOWAK TOMASZ i BRUCZYŃSKI ROMAN – 5710 punktów, 11 ryb ( okoń 7 szt., szczupak 4 szt.).
Relacja dzięki uprzejmości kolegi Romana Perka.